Czy Twoja kuchenka gazowa wjechałaby do „Strefy Czystego Transportu”? Zaskakujące ustalenia naukowców!

emisja nox - kuchenki gazowe

Pamiętacie Państwo czasy pierwszych instalacji gazowych w samochodach, które złośliwi porównywali do kuchenek gazowych? Okazuje się, że w tej analogii było ziarno prawdy. I choć nikt rozsądny nie potraktuje na poważnie pytania o wjazd kuchenką do SCT, to jednak analiza badań naukowych na temat emisji NO2 przez te domowe urządzenia, stawia pod dużym znakiem zapytania sens toczonej kosztem kierowców walki o eliminację dwutlenku azotu z naszych miast. Groteskowo można zapytać: Chcecie pooddychać świeżym powietrzem…? To uciekajcie z domów, porzućcie auta i żyjcie w jaskiniach!

 

Jak dziś odbywa się debata na temat czystości powietrza w miastach? Mamy niepokojące odczyty! Kto jest winien nadmiernej emisji spalin? Samochody! I na tym właściwie kończy się możliwość dyskusji. Tymczasem ustalenia naukowców są porażające. Całe zło, jakie zarzucamy komunikacji samochodowej – choroby dróg oddechowych, alergie itd., nie jest powiązane wyłącznie, a nawet w stopniu dominującym, ze spalinami samochodów. Znacznie większe zagrożenia czekają na nas w… kuchni! Jak to możliwe? Za chwilę to wyjaśnimy. Ale po kolei.

 

Ach ten NO2

 

Na wstępie przypomnijmy, że zgodnie z unijnymi normami jakości powietrza, graniczną wielkością stężenia NO2 w powietrzu naszych miastach jest 40 μg/m3 (niebawem będzie to 20). Wskaźnik dla krajowego ustawodawcy okazuje się być bardzo istotny. Uznał on bowiem, że miasta, które nie spełniają tej normy, a liczą ponad 100 tys. mieszkańców, MUSZĄ wprowadzić na swoim terenie „Strefy Czystego Transportu” – czyli wykluczenia komunikacyjnego. A więc, opierając się na tym jednym parametrze i ignorując inne (gdyż w ten sposób ignoruje się fakt, że zanieczyszczenia powietrza napływają z innych źródeł niż transport), w imię walki o nasze zdrowie, nakłada się na nas absurdalne i niesprawiedliwe restrykcje.

 

Oczywiście choroby układu oddechowego, w tym astma, a także dobro naszych dzieci, to standardowe argumenty i hasła, z którymi nie można polemizować, bo jest to swoistym „grzechem przeciwko ludzkości”.

 

Generalnie zgadzamy się z tezą, że o środowisko i zdrowie trzeba dbać. W przeciwieństwie do stronnictwa eko-oszołomskiego, uważamy jednak, że należy czynić to z głową, czyli biorąc pod uwagę rzetelne wyniki badań, faktyczny wpływ różnych czynników zanieczyszczających – i w zgodzie z logiką – to znaczy, odpowiadając na problem takimi rozwiązaniami, które przyniosą oczekiwany efekt – nasze lepsze zdrowie i czystsze powietrze. Tylko tyle i aż tyle.

 

Złe spalinówki

 

Wróćmy do komunikacji, a dokładnie ruchu samochodowego w miastach. Właśnie z uwagi na chęć pomniejszenia stężenia NO2, zakłada się, że wyeliminowanie z ruchu starszych samochodów rozwiąże problem. Za miernik tegoż problemu bierze się – np. jak w Krakowie – wyniki pomiarów z czujnika posadowionego przy obciążonej ruchem arterii miasta (al. Krasińskiego). A należy zauważyć, że czujnik jest zlokalizowany w okolicy Alei Trzech Wieszczów, gdzie w ostatnich latach dochodziło do ograniczenia płynności ruchu wskutek prac drogowych, w tym remontu na moście Dębnickim, co miało oczywisty wpływ na wyniki pomiarów jakości powietrza. No i mamy przekroczenie!

 

Reakcja władz? Wprowadzenie SCT w całym mieście… Cóż z tego, że przykładowo  Nowa Huta, gdzie również znajduje się czujnik pomiarowy, nie notuje wysokich poziomów NO2? Strefa ma być i basta! Nikt nie wpadł też na – niezbyt odkrywczy – pomysł, że jakość powietrza da się poprawić poprzez upłynnienie ruchu. To dość prosta i znana zależność… Kraków woli jednak zawężać ulice, a w efekcie je korkować. A potem walczyć z samochodami spalinowymi – czystym –  😉 – złem.

 

No i co z tą kuchenką?

 

I tu dochodzimy do naszych kuchenek gazowych. W nasze ręce trafiło opracowanie „Gotuj z głową, a nie z gazem. Jak gotując na gazie narażamy się na astmę i inne choroby dróg oddechowych”, firmowane przez Polskie Towarzystwo Programów Zdrowotnych (wydano w październiku 2024). Chcemy być rzetelni, więc przytaczamy to badanie – nie po to, by straszyć kuchenkami gazowymi, lecz by wykazać ABSURD „Stref Czystego Transportu”.

 

Z tego opracowania dowiadujemy się, że „codziennie ponad 30 milionów Polaków siada do posiłków przygotowanych na palnikach gazowych”. Tymczasem istnieje „istotny (i rosnący) zbiór dowodów naukowych, świadczących o szkodliwym wpływie gotowania na gazie na zdrowie polskich rodzin”.

Co nam grozi? Choćby: większe ryzyko wystąpienia astmy u dzieci wraz z częstszymi napadami; infekcje dróg oddechowych; zaburzenia z deficytem uwagi i nadpobudliwością (ADHD); zaburzenia rozwoju intelektualnego i wiele innych.

 

W opracowaniu tym wykazano, że „te i inne przypadłości częściej występują w domostwach, w których używa się kuchenek gazowych”. Ponadto, jak się dowiadujemy, „grupami szczególnie narażonymi są: dzieci, osoby mieszkające w małych mieszkaniach ze słabą wentylacją i kobiety w ciąży”.

 

Jest też wskazany winny – to „zanieczyszczenia powietrza powstające podczas spalania gazu”. A jak się szacuje (podkreślmy: SZACUJE), w samej Polsce „nawet 54 000 dzieci cierpi na objawy astmy związane z gotowaniem na gazie”.

Z pewnością warto zapamiętać tę informację. Choćby do oceny analiz innych organizacji, np. walczących z zanieczyszczeniami komunikacyjnymi. Rodzi się bowiem: wątpliwość o to, na ile rzeczywiste jest – w prowadzonych szacunkach – rozgraniczenie źródeł opisywanych problemów zdrowotnych, oraz pytanie o to, czy kolejne badania nie „korzystają z tych samych chorych”.

 

Czytając dalej raport dowiemy się, że statystyczny Europejczyk, znaczącą część swego czasu spędza w domu, a tam czeka go – nie mniej, nie więcej… smog kuchenny. I nie jest to żart, bo

wedle opracowania, „zanieczyszczenia powietrza w domostwach regularnie naruszają dyrektywy Unii Europejskiej oraz wytyczne WHO dotyczące jakości powietrza”. A pośród licznie emitowanych związków jest oczywiście NO2, ale też CO, PM2,5, ultra cząsteczki, benzen…

 

Sprawę traktuje się na tyle poważnie, że pojawiają się wprost zalecenia rezygnacji z kuchenek gazowych, a jeśli to nie jest możliwe, zadbanie o dobrą wentylację i nie używanie kuchenek przy dzieciach. Co ciekawe, szkodliwość przygotowywania posiłków na gazie porównuje się ze szkodliwością palenia tytoniu.

 

Dobra, dobra. Dajcie normy!

 

Tu z pomocą przychodzi czasopismo „Lekarz wojskowy” (1/2017), w którym znajdziemy opracowanie „Skutki zdrowotne zanieczyszczenia powietrza tlenkami azotu”, jakie znalazło się na VI Konferencji Naukowej im. gen. bryg. Wojciecha Lubińskiego. Jego autor, Michał Krzyżanowski, wskazuje w nim m.in. jak NO2 działa na nasz organizm, pokazuje różne źródła emisji tego związku – niemniej przypisuje tu dużą rolę silnikom spalinowym i postuluje zmniejszenie ruchu pojazdów w gęsto zaludnionych częściach miast. Zatem nic nowego – walka z samochodami.

 

Ale co z normami? Jak się dowiadujemy, w 2005 roku sformułowano globalne wytyczne WHO, dotyczące dopuszczalnego narażenia na NO2 (średnia godzinowa 200 μg/m3 i średnia roczna 40 μg/m3). „Te same wartości zostały przyjęte przez Unię Europejską jako wartości graniczne narażenia i obowiązują jako wartości dopuszczalne w Polsce” – czytamy.

 

Z publikacji dowiadujemy się też o przekroczeniach stężeń NO2 w aglomeracji: warszawskiej, krakowskiej, śląskiej i wrocławskiej. Dla przykładu weźmy Warszawę, w której już mamy SCT. Stężenia NO2 sięgały tam w 2015 roku od 24–28 μg/m³ w strefach mieszkalnych i do 43–59 μg/m³ przy ulicach z intensywnym ruchem samochodowym (gdzie „często powstają zatory drogowe”). Szacowano, że 12% mieszkańców Warszawy zamieszkuje obszary z przekroczeniem normy dla NO2.

 

Zatem mamy już jakiś pogląd na normy i rzeczywistość polskich ulic. A jak jest w domu?

 

To wjadę tą kuchenką do „Strefy Czystego Transportu” czy nie?

 

Z przywołanej wyżej publikacji dowiemy się jedynie, że „zwiększone stężenia tlenków azotu obserwuje się również w pomieszczeniach, w których znajdują się palniki gazowe (np. w kuchniach lub łazienkach), zwłaszcza przy braku lub niedostatecznej wentylacji”. Zatem – problem zasygnalizowano, ale wystarczająco nie „doceniono”.

 

Szukamy dalej. I tu z pomocą przychodzi „Ochrona środowiska” z publikacją prof. Ryszarda Millera z 1997 roku pt. „Badania emisji zanieczyszczeń z kuchenek gazowych”. Publikacja ma już swoje lata, niemniej w sposobie spalania gazu w tradycyjnych kuchenkach gazowych niewiele się zmieniło. Zatem śmiało możemy przyjąć, że dokonane wówczas pomiary stężeń NO2 będą podobne do tych notowanych obecnie w naszych kuchniach.

 

Dla porządku trzeba zaznaczyć, że przedmiotem badań były zarówno palniki nawierzchniowe, jak i palnik piekarnika popularnej niegdyś czteropalnikowej kuchenki z piekarnikiem gazowym, znanego producenta modelu „EWA”.

 

Podczas doświadczenia mierzono poziomy CO oraz NO dla kolejnych palników i różnych naczyń, usadowionych na różnej wysokości względem płomienia. W wynikach podano przeliczone wartości stężeń NO2, które mieściły się w zakresie od 222 (palnik mały) do 578 mg/m3. Cóż mówią nam te liczby? Naukowiec przeliczył te wartości na stężenia CO i NO2 i przyrównał do obowiązujących wówczas norm.

 

W palniku średnim, niewielkie (maks. 2 – krotne, a z fajerką 4 – krotne) przekroczenie dopuszczalnego stężenia CO w pomieszczeniu obserwowane było tylko dla małych odległości powierzchni palnika od dna naczynia (h = 10 – 14mm).

 

Z kolei stężenie dwutlenku azotu w powietrzu pomieszczenia przy tym palniku było bardzo wysokie i przekraczało wartości dopuszczalne 10 – 30 – krotnie.

 

W palniku dużym, w całym zakresie zmian wysokości, stężenie CO wahało się od przekroczenia 3 – krotnego do 10 – krotnego. Zaś stężenie NO2 było 20 – 30 – krotnie wyższe niż dopuszczają normy.

 

W zależności od palnika odnotowano stężenia graniczne NO2 w zakresie 2202 μg/m³ – dla palnika małego do 38 005 μg/m³ przy palących się czterech palnikach i piekarniku.

 

Stwierdzono przy tym, że stężenia CO i NO2 po godzinie były wysokie (zwłaszcza NO2), a czasy dojścia do stężeń dopuszczalnych, poza wyjątkami, były bardzo krótkie.

 

Wnioski?

 

Posłużymy się tu ustaleniami prof. Millera:

 

Kuchenka gazowa z aktualnymi atestami emitowała tak znaczne ilości tlenku węgla i tlenków azotu, że najwyższe dopuszczalne stężenia dla pomieszczeń mieszkalnych były wielokrotnie przekroczone w pomieszczeniu o normatywnej wentylacji. Przy złej wentylacji stężenia toksycznych składników mogą przekraczać również wartości stężeń dozwolonych dla zakładów pracy.

 

W pomieszczeniu o normatywnej wentylacji już po kilkunastu sekundach po włączeniu piekarnika i palników nawierzchniowych, przekroczone było dopuszczalne stężenie dwutlenku azotu.

 

Dość dodać, że stężenie NO2 po 600 sekundach osiągało wartość niemal 200 μg/m³ (do maksymalnie ponad 300 μg/m³) dla zapalonego tyko dużego palnika.

 

Badacz opisując wyniki doświadczenia nie krył swego zaszokowania wyjątkowo wysoką emisją palników i piekarnika.

 

Dla porządku tylko przypomnijmy główną narrację ekologistów – to emisje z samochodów spalinowych, momentami przekraczające średnie wartości 40 μg/m³, winne są Twoich chorób.

To dla walki z ruchem samochodowym za publiczne pieniądze zatrudnia się „ekspertów” od chorób układu oddechowego, którzy tu i ówdzie straszą plagą chorób, która ma nas dotknąć, jeśli nie wprowadzimy szeregu restrykcji, na czele z SCT.

 

Czy zatem we wprowadzaniu SCT na pewno chodzi o troskę o nasze zdrowie?

 

Marcin Austyn

 

absurd, auta, czyste powietrze, dzielnice, elektrociepłownia, KPO, prezydent, protest, radni, raków, samochody spalinowe, samorządy, SCT, sprzeciw, strefa czystego transportu, Szczecin, tramwaje, utrudnienia, zakaz, zielony ład

Twoje auto nie wjedzie do „strefy”?
Nowe przepisy uderzą w Ciebie, Twoich bliskich lub firmę?

Napisz do nas – pomagamy osobom poszkodowanym szkodliwymi przepisami:

Wesprzyj naszą działalność

Ruch Społeczny „Nie Oddamy Miasta” chce normalności, sprzeciwia się łamaniu praw obywatelskich, niszczeniu wolności działalności gospodarczej i rozpadowi więzi społecznych.

Nasza działalność jest możliwa tylko dzięki darczyńcom.

Każdy datek wpłacany na rzecz Ruchu przeznaczamy na: 

  • kampanię informacyjną w przestrzeni internetowej, ujawniającą faktyczne regulacje i drastyczne skutki ich wprowadzenia w zakresie tzw. stref czystego transportu; 
  • wydruk i kolportaż wśród mieszkańców największych polskich miast ulotek informujących o zagrożeniach wynikających z tzw. stref czystego transportu;
  • działania edukujące i mobilizujące opinię publiczną (spotkania, konferencje, raporty, artykuły i nagrania wideo) na rzecz obrony podstawowych wolności i praw obywatelskich, szczególnie wobec zagrożeń wynikających z realizacji Agendy 2030 i implementacji zasad „zrównoważonego rozwoju”.

Wypełnij formularz:

Zapraszamy na fanpage akcji:

Koordynator kampanii Nie Oddamy Miasta: